Zima to nie tylko okres odpoczynku pod kocem z kubkiem gorącej kawy z mleczną czapą, to też okres zimowych wyjazdów narciarskich i aromatycznych poszukiwań.
Gorąca, pachnąca kawa potrafi smakować zupełnie inaczej na własnej kanapie, pod grubym pledem i na zimowym, mroźnym stoku.
Włoskie zwyczaje
A jak, będąc już we włoskim kurorcie uniknąć wpadek i uśmieszków miejscowych mieszkańców?
We Włoszech dużą kawę jak cappuccino czy latte pija się tylko rano w porze śniadania, nigdy zaś później. Tylko turyści kupują duże kawy z mlekiem po obiedzie – miejscowi zawsze kończą posiłek popołudniowy filiżanką espresso.
Un caffè, per favore!
Espresso podawane jest w temperaturze gotowej do wypicia, nie wrzące i zawsze ze szklanką wody obok. Bardzo ciekawym zwyczajem jest fakt, że wypijając filiżankę na stojąco zapłacimy zdecydowani mniej niż gdy rozsiądziemy się przy kawiarnianym stoliku i poczekamy na kelnera. Espresso ma pobudzić do działania, dać kopa na dalsza cześć dnia.
Zamawiamy nie espresso, a caffe – zapamiętajmy: „un caffè, per favore!” – wypijamy je maksymalnie na trzy łyki.
Jeśli jednak kawa po długim narciarskim szaleństwie ma służyć rozgrzaniu organizmu, a nie dodawać siły i animuszu zamówmy kawę z ciepłym mlekiem i przyprawami – wtedy na pewno poczujemy się zrelaksowani i z przyjemnością będziemy smakować widoki włoskich Alp.
Na zdrowie!
A co jeśli po kilku dniach szusowania poczujemy pierwsze objawy choroby? Wtedy może uratować nas kawa z miodem!
Przed nalaniem gorącego naparu do filiżanki czy kubka dodajemy na dno jedną łyżkę miodu – ten zdrowy i pyszny napój z pewnością postawi Was na nogi.
W Polce, czy we Włoszech – kawa zawsze smakuje wybornie – jeśli nie planujecie zimowego wyjazdu narciarskiego – weźcie kawę do termosu i idźcie na długi zimowy spacer – rumieńce i dużo pozytywnej energii gwarantowane!
zdjęcie: flickr.com